top of page

Henryk  V

 


Zasłona opadła.

Przebrzmiały oklaski.

I ja, Henryk V,

król mądry i prawy,

już mogę zdjąć maskę,

i mów nie wygłaszać,

i zająć się, wreszcie,

własnemi sprawami;

 

tych tutaj rycerzy -

kwiat Francji rozkosznej,

o szatach pachnących

i jasnych spojrzeniach

(co nawet w niewoli

zbyt dumni wciąż stoją

i damy czarują,

zbrojami złoceni)

 

ustawić nad rowem

i w dół pchać po jednym,

a potem (tak, żywych!),

zasypać strzałami;

do tego przywiodłem

tu chłopów walijskich

(im potem pozwalam

rozruszać i damy)…

 

Mnie czasu nie stanie,

to i nie obaczę,

jak głupi kwiat więdnie,

przycięty żelazem,

dlatego, tym bardziej,

przytomnym nie będę,

gdy ścierwa szlachetne

stąd będą ściągane.

 

Ach, jeszcze to jedno!

(na głowie spraw drobnych

aż tyle ma człowiek,

że ważnych zapomni):

a zmyć mi z krwi deski!;

to na nich wieczorem

mam scenę odegrać

dla przyszłych pokoleń.

    

 

 

 

4.2.2008

bottom of page