top of page

Wychodzę sama na kraj drogi…

 

 

I ja wychodzę sama na kraj drogi,

odprowadzana przez tłum ślepych gwiazd, w szpalerze mgieł jesiennych,

ku bezdrożom,

gdzie przewodnikiem wreszcie niemy piach…

 

Nie nocą żadną, ale o zaraniu, gdy sny poetkom kradnie pusty brzask,   

bez sekundantów kroczę

na spotkanie

kuli,

a kroki już odmierzył czas.

 

Żyć? chciałam.

A od życia? czegoż to nie chciałam!;

jeszcze na ustach zgasłych czuję pragnień smak,

za to w pustyniach niebios: nic – żadnego grania,

a z galaktycznych głębin zwisa trupi blask.

 

Więc nie pod dębem chcę być pochowana;

niech nad mym grobem brzóz nietrwały las w milczeniu wrośnie,

nim bez skargi żadnej umrze

bielejąc

w deszczu

martwych gwiazd…

 

 

29.10.2013

 

 

 

bottom of page