ROBERT EMANUEL
UTWORY WYBRANE
strona autorska
Bunt
U dziejów zarania, na dzikim pustkowiu,
nim nazwę mu dano,
wiatr szumiał złowrogo.
Proporce ze złota bieliły się wschodem –
Król Światła zastępom najświętszym przewodził;
dwa skrzydła zajęli rycerze zakonni;
za nimi aniołów stał zemsty rząd żądny …
A my im naprzeciw:
powstańce najgorsze – anioły niewierne zapadłym wyrokom;
świadkowie niechciani – znający twarz bogów.
*
Choć jeszcze z gałęzią oliwną posłańcy
czekają,
aż klęknę u stóp ich pokornie…
Ja?!
Ja to ich panu ten miecz nagi poślę!…
Bo czymże na łaskę z niełaską jest zdanie szeregów oddanych,
jak nie dusz sprzedaniem…
Tak – otchłań za nami!
Przed nami? Gniew Boży.
A śmierci kto umknie – po wieczność tępiony...
O dniu tym napiszą.
Lecz już tylko Oni.
*
Nim spadła przyłbica, tak rzekłem:
„Ja, Książe, nie żądam wierności. Kto wątpi, ten wolny! Niech idzie!”
Czas minął. I nikt nie wystąpił.
Dobyłem miecz z pochwy.
„A zatem, do przodu, kto w Niego nie wierzy!
Zmierzch Bogom! Po kres tych dni nowych!”
Ruszyłem powoli.
A za mną stąpali milczący na koniach.
Nim kopie pochylą ku siwym brwiom srogim,
od Słońca oderwą się burze ogniowe
i nad spopielonym najdzikszym pustkowiem
rozświetli się światłość wieczysta…
Bez cieni.
I bez gwiazd zarannych.
Odeszłych w podziemia.
2008