top of page

    Rycerz błędny 

 

 

 

       Po tylu godzinach jałowej rozprawy

zbyt ciążą okowy złocone na szyi,

bym wiedział, kto sędzią, kto broni w tej sprawie,

czy może oskarżam, czy jestem sam winny?…

 

       I czuję się jak ta dziewczyna zgwałcona,

co dzieckiem już nie jest i mieć go nie będzie,

bo z okna cisnęła ją matka szalona…

I szukaj tu prawdy, gdy tu jej nikt nie chce…

 

       Pod togę dłoń wsuwam, gdy ta się w pięść ściska,

a wargi przygryzam, gdy gniew gardło dusi…

       

       Już wam wygłoszę motywy rozstrzygnięć!

       Już ja wam sentencję wyroku podpiszę!

 

       Ja łańcuch mój złoty narzucę na zbroję,

       a suknię zbyt czarną na płaszcz biały zmienię,

       i krzyżem o ośmiu czerwonych ramionach

       oznaczę!

       

       Dać miecz mi!

       I przywieść mi konia!

       I powstać, gdy krąży po sali wzrok błędny

       od oczu nieprawych do prawych złych ócz!…

       Dość kłamstw podłych tutaj – chcę ziemi ubitej!

       Chcę równin spod Akki!

       I pól Azincourt!   

 

      Tak oto zgubiony po światach i wiekach,

pokrętnie zwabiony czymś, przybył tu skądś

i zbudził się jeździec, lecz w ziemi nieświętej –

pan włości La Mancha i lenn Ivanhoe…

 

       Obrońca w milczeniu dmie wargi obłudnie,

by śledczy z pogardą znudzoną zasypiał,

a śmiać się mógł ze mnie sam winny-niewinny,

aż krzywda zdumiona nie płacze przez chwilę…

 

       Że słyszę w tej ciszy sam chichot szyderczy;

Cervantes kpi ze mnie, rechocze Sir Scott,

najgłośniej zaś szydzą ci, w których wierzyłem…

        Bo byli pod Akką.

        I pod Azincourt.

    

 

 

             2.2.2008

bottom of page